Przełamać lęk

Pamiętając o charakterystycznej dla DDD dwoistości dominujących nad ich życiem emocjonalnym uczuć – poczucia winy i poczucia krzywdy – oraz będącej ich konsekwencją gotowości do brania odpowiedzialności za innych, a zarazem braku odpowiedzialności za siebie, natykamy się na pytanie o to, w jaki sposób człowiek może przezwyciężyć te destrukcyjne tendencje.

Uzyskanie rzeczywistego wpływu na własne życie nieuchronnie wiąże się z podjęciem odpowiedzialności – ale tym razem już nie za innych, a za siebie samego. Po latach oscylowania między rolami ofiary i sprawcy przemocy – jest to wielkie wyzwanie. Rodzi zarazem ogromne nadzieje i bezbrzeżne lęki. Oznacza konieczność zmiany stanu, w którym „naturalnie” funkcjonowało się od lat. Warunkiem wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory i decyzje jest uwolnienie się od potrzeby ciągłego usprawiedliwiania swoich rzekomych win i niedoskonałości, udowadniania, że jednak zasługuje się na akceptację. Podstawą, na której można budować nową jakość życia, jest poczucie własnej wartości – pierwotnie mocno podkopane przez rodziców przez lata wzrastania w rodzinie dysfunkcjonalnej. Trenowane i wspierane były głównie te umiejętności dziecka, które spełniały oczekiwania i budowały poczucie wartości rodziców. W efekcie, osoba dorastająca w rodzinie dysfunkcjonalnej potrafi doskonale przeczuć i rozpoznać uczucia i potrzeby innych, a kompletnie nie zna swoich. Nie wie co lubi (chyba że akurat trzeba to wiedzieć i domyśleć się, jakie zainteresowania będą najlepiej przyjęte). Nie wierzy w swoje zdolności (sukcesy przypisuje łatwości zadania lub łutowi szczęścia, nie własnym kompetencjom) itp. Zanim więc weźmie życie we własne ręce, ma przed sobą wyzwanie – „poznaj właściciela tych rąk”.

Równie istotną barierę utrudniającą DDD zaufanie sobie samemu stanowi deficyt umiejętności w dziedzinie nawiązywania i podtrzymywania kontaktów z innymi ludźmi. W kontaktach rodzinnych dominowały manipulacja, przemoc i unikanie kontaktu. Komunikowano się głównie językiem agresji lub uległości. Nie było miejsca na szacunek, godność czy bezpieczeństwo. Trudno więc sobie wyobrazić, że tak po prostu można przestać się bać ludzi i bliskości. Pielęgnowanie lęku pozwala też usprawiedliwiać swoją bierność lub pretensje do innych. Nieumiejętność budowania kontaktów ujawnia się szczególnie na progu dorosłości, kiedy relacje pozarodzinne zaczynają nabierać szczególnego znaczenia. Jest to czas, kiedy wielu młodych ludzi poszukuje stałego związku, osadza się towarzysko, podejmuje pierwszą poważniejszą pracę. W kontaktach zawodowych, jak i osobistych, a zwłaszcza intymnych niezwykle ważna jest umiejętność nawiązywania dłuższych i głębszych relacji, gotowość do podejmowania ryzyka koniecznego, by komuś zaufać, do kogoś naprawdę się zbliżyć itd. Staje się to tym trudniejsze, że dochodzą wtedy do głosu tak dobrze znane DDD uczucia – lęk i wstyd, związane z nieznajomością siebie i brakiem samoakceptacji. Także poczucie winy i krzywdy stają na drodze do stworzenia dobrych, trwałych relacji. Nie tylko cel, jakim jest wejście w satysfakcjonujące relacje, ale czasem sama chęć uwolnienia się od tych trudnych emocji sprzyja podejmowaniu ryzyka wzięcia odpowiedzialności za siebie.

Pierwszym krokiem jest decyzja, by zająć się sobą, sobie – a nie jak dotąd: innym – dać czas i uwagę. Pora spróbować skupić się na własnych uczuciach i potrzebach i zacząć je rozpoznawać. Niezbędny jest czas i przestrzeń, by poznać swoje atuty i ograniczenia, a także możliwości wynikające z już posiadanych umiejętności, predyspozycji i talentów. Pora zacząć budować obraz siebie oparty na realnych doświadczeniach pojawiających się wraz z zaspokajaniem własnych – nie narzuconych z zewnątrz – potrzeb. Trzeba się też nauczyć porozumiewać wprost, językiem wolnym od manipulacji i przemocy. Stopniowo coraz bardziej możliwe jest wtedy podjęcie ryzyka, aby nazywać po imieniu i wyrażać uczucia oraz potrzeby wobec tych osób, których one naprawdę dotyczą.

Wiele osób dotkniętych syndromem DDD decyduje się podjąć wysiłek zmiany w formie psychoterapii. Już sama taka decyzja świadczy o pewnej transformacji – jest wyrazem przekonania, że jednak samemu można coś zrobić w sprawie własnego życia, że nie zależy ono jedynie od potrzeb czy kaprysów innych ludzi. Oznacza, że samemu sobie zaczyna się przypisywać jakiś wpływ na siebie i swoje funkcjonowanie. Powodzenie terapii zależy jednak nie tylko od motywacji tego, kto zgłasza się po pomoc. Zależy także od tego, jak terapeuta rozumie genezę problemów klienta i jaką drogą prowadzi go ku temu, co klient określa jako cel swojej pracy.